"Jeden obraz potrafi zastąpić tysiąc słów, jedno słowo stworzyć tysiące obrazów" 
Andrzej Niewinny Dobrowolski
Zawsze mam problem z robieniem sobie zdjęć. Od lat powtarzam, że zdecydowanie bardziej lubię stać po tej drugiej stronie aparatu. Tylko, że czasem tak właśnie jest, że trzeba się przemóc.
Uczę się lubić siebie na zdjęciach. 
Uczę się pokazywać siebie tak, by ten autoportret mówił coś więcej, niż tylko pokazywał jak wyglądam.
Uczę się pokazywać siebie obrazami, na których tak naprawdę mnie nie ma...
Uczę się kreatywnego, poetyckiego, mentalnego i artystycznego autoportretu...
Uczę sie siebie na nowo...
Fotografia to zabawa. To pasja. To czucie, a nie widzenie.
Ja fotografuję wszystko co czuję.
Oto cała ja. Niby jestem, ale tak jakby mnie nie było... Nie jestem introwertykiem, choć kiedyś wydawało mi się, że właśnie tak jest. Ale to nie prawda. Uwielbiam ludzi, uwielbiam sie nimi otaczać. Ale najbardziej na świecie lubię być wtedy niewidoczna. Lubię słuchać rozmów, a wcale nie muszę w nich uczestniczyć. Kocham patrzeć na innych gdy się bawią, rozmawiają, pracują... gdy są szczęśliwi. A ja mogę być tylko cichym obserwatorem. A gdy jeszcze mogę patrzeć na nich przez wizjer aparatu - to moje szczęście osiąga szczyt. Lubię samotność. Lubię spędzać czas w odosobnieniu żeby odpocząć. Ale na dłuższą mete to by się chyba nie sprawdziło. Bo to ludzie napędzają mnie do działania, inspirują i sprawiają, że chce mi się więcej...
Zazwyczaj niewidoczna, mało ciekawa, staram się nie rzucać w oczy. Ale w sprzyjających warunkach czasem ktoś mnie dostrzeże. Czasem udaje mi się zabłysnąć. Ale tylko na chwilkę, by za chwilkę znów zniknąć. Podoba mi się to. Nie umiałabym żyć w blasku fleszy. Lubię mój spokój, otoczenie najbliższych mi ludzi. I codzienną rutynę, choć czasem zdarza mi sie na nią narzekać. Ale te elementy budują moje poczucie bezpieczeństwa. Mój dom, który kocham. Jednak jest mi miło, gdy czasem ktoś dostrzeże we mnie coś więcej, doceni, pochwali. Takie momenty uskrzydlają i dodają mi pewności siebie. A gdy znikają nie mam żalu. Rośnie we mnie poczucie, że to co robię ma sens. I to mi wystarcza :)
Nie lubię czerni i bieli. Kocham kolory, ale najlepiej te mało rzucające się w oczy. Lepiej czuję się będąc tłem niż punktem zainteresowania. Lubię wtapiać się w otoczenie, być niewidoczna. A jednak kolor gra u mnie ważną rolę, Bo dla mnie życie nie jest czarnobiałe. Jest barwne i pełne cudownych odcieni. Jest pełne ciepła. Takie jak te kolory...
Zawsze wszystko muszę mieć zapięte na ostatni guzik. Zanim się za cokolwiek zabiorę, muszę mieć to dobrze przemyślane i zaplanowane. Spontaniczność nie jest moją mocną stroną. Wręcz przeciwnie. Otaczam się licznymi notesami, dziennikami i planerami, w których rejestruje wszystko co muszę zrobić i jak. Kolejność zadań, rodzaje czynności itp. Lubię być do wszystkiego dobrze przygotowana. Listę tego co muszę zrobić zawsze bardzo dokładnie przygotowuje, a potem skrupulatnie odhaczam każde wykonane zadanie.  Uwielbiam mieć konkretnie zorganizowany czas. Wtedy mam poczucie, że nic mi nie umyka i że go nie tracę... A marnotrawstwa czasu nie lubię najbardziej...
Zamiłowanie do porządku to cała ja. Uwielbiam ład i harmonię. Chaos doprowadza mnie do szaleństwa. Dla mnie wszystko ma swoje miejsce i tam powinno być. Jeśli coś jest inaczej, wręcz wychodzę z siebie. Nie jestem pedantką, bo nie przeszkadza mi odrobina kurzu czy paproszki na podłodze. Nie sprzątam 24h na dobę, a mój dom to nie muzeum. Ale nie znoszę bałaganu. I nie lubię gdy przedmioty nie leżą tam gdzie ich miejsce. Mój świat musi być uporządkowany. W środku nocy jestem w stanie bezbłędnie wskazać gdzie co można znaleźć. I spokojnie po domu mogłabym się poruszać po omacku. To uporządkowanie dotyczy zresztą każdej dziedziny mojego życia. Nie jestem typową kobietą i w mojej torebce zawsze jest porządek i noszę w niej tylko to co jest mi potrzebne. Moje miejsce pracy porządkuje zanim usiądę, bo fruwające to tu to tam kartki i karteczki mnie rozpraszają. Nawet notatki mam zawsze ładne. Nie bazgrze na kartce bez zastanowienia, a nawet jeśli już mi się to zdarzy, później wszystko przepisuje "na czysto". Rozrysowuje tabelki itp. Korzystam z zakreślaczy. Wypunktowuje to co istotne i później sie tej listy trzymam. Organizacja to moje drugie imię.
Ciągle w biegu. Bardzo trudno jest mi zwolnić. Mam wrażenie, że stale mam coś do zrobienia. A jeśli nie mam to tracę czas i szukam sobie zajęcia. Co roku obiecuje sobie, że na urlopie trochę się polenię, złapię oddech, nabiorę dystansu. Po czym wracam do pracy, żeby odpocząć, bo te wolne dni miałam wypełnione po brzegi. Lubię żyć aktywnie, choć czasem narzekam, że jestem zmęczona. Ale gdy ciągle coś się dzieje mam poczucie, że niczego nie tracę. Cudownie jest, gdy realizuję plany i marzenia. Spotykam się z ciekawymi ludźmi, poznaje nowe miejsca. Uwielbiam ten pęd jeśli nie jest zbyt szybki. Jeśli nadal mam czas na poukładanie myśli w głowie i pobycie choć chwilkę sam na sam ze sobą. Bo takie momenty też są dla mnie ważne. Potem znów chwilo trwaj. Mogę biec dalej. Chcę korzystać z tego co daje mi los. Chcę działać, cieszyć się każdym cudownym momentem. Chcę żyć pełnią życia, póki zdrowie mi na to pozwala.
Choć kocham ludzi i aktywne życie - uwielbiam czas spędzany zupełnie samemu. Samotne spacery, samotne zakupy, samotne przedpołudnia lub późne wieczory. Gdy jestem w miejscach, w których czuję się bezpiecznie towarzystwo nie jest mi potrzebne. A nawet, gdy gdzieś obok jest ktoś jeszcze lubię zniknąć choć na chwilkę by pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Najczęściej tak uciekam podczas rowerowych wycieczek. Gdy rodzinka zajęta rozmową jedzie przodem, a ja łapie dystans i snuję się gdzieś w ogonku. Albo podczas zwiedzania, gdy wszyscy zajęci eksponatami gnają za przewodnikiem, a ja zapominam o wszystkim podziwiając kunszt dawnych epok. Lubię też wstawać wcześnie rano, gdy cały dom pogrążony jest jeszcze we śnie, żeby ot tak posiedzieć w ciszy. Lub wskoczyć do wanny na dłuższy relaks i zapomnieć o wszystkim dookoła. Nie wiem czy na dłuższą metę taka samotnia by mi odpowiadała. Ale takie ukradzione dla samej siebie momenty dobrze mi robią...
Back to Top