Cmentarz parafialny w Grójcu przy ulicy Mogielnickiej. To tu 17 lat temu pochowałam mojego tatę. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Tą chwilę, gdy uświadomiłam sobie, że już go nie ma. Po rozpaczy trzeba było stawić czoła rzeczywistości. Pozałatwiać wszystkie sprawy dotyczące pogrzebu i pochówku. Na cmentarzu byłam osobiście, by wybrać miejsce spoczynku mojego taty. Mama nie nadawała się do tego, by to zrobić. Przeżywała jeszcze bardziej. A ja miałam obok męża, który cały czas mnie wspierał.
Wybraliśmy niewielkie miejsce na górce, nieopodal kaplicy cmentarnej. Miejsce bardzo ładne, jeśli w ogóle można tak nazwać pusty mały placyk wśród wielu pomników. Ale pamiętam słowa mojej mamy. Pięknie, tylko szkoda, że w tej starej części. Tam jest tak dużo bardzo starych grobów. Jako dziecko bałam się ich. Straszyły niszczejące i rozwalające się nagrobki. Do wielu z nich można było zajrzeć, bo kamień skruszał i porobiły się w nich dziury...
Ja tego nie widziałam. Widziałam jedynie górkę i widok na dużą część cmentarza. Widziałam drzewo tuż obok i kaplicę w oddali.
Potem zaczęłam dostrzegać to o czym mówiła moja mama, ale wciąż jakoś nie przywiązywałam do tego wagi. Na cmentarz chodziliśmy często, a ja coraz rzadziej widziałam stare groby i niszczejące płyty nagrobkowe. I dopiero kilka dni temu uświadomiłam sobie dlaczego. One znikały.
Co chwilę jakiś stary grób zastępował nowy. Znikały powojenne i przedwojenne mogiły, które ktoś kiedyś z taką dbałością o szczegóły wstawiał. Zniknął ślad po ludziach, którzy kiedyś tu spoczęli. Których ktoś tu pożegnał, za którymi tęsknił i często ich wspominał. Nie ma nawet słowa o Marii, Antonim i Adolfie. Nie ma małej Zofii i Stasia. Teraz stoją tam nowe, marmurowe pomniki, a na nich widnieją nowe napisy. Bez słowa o tym, że pochowani tutaj ludzie nie byli tu jako pierwsi.
Krótko po tym moim odkryciu natrafiłam na bardzo ciekawy artykuł w sieci. Który jeszcze bardziej dał mi do myślenia...
"Zaledwie za sto lat nie będzie już ciebie ani mnie, ani nikogo z twoich znajomych, rodziny i przyjaciół. Wszyscy dawno spoczną w grobach... W 2123 roku w twoim mieszkaniu albo domu, który budowałeś swoją ciężką pracą, będą mieszkać obcy ludzie, o ile nie powstanie w tym miejscu ultranowoczesny budynek. Twoje drogie auto będzie rdzewiało na złomowisku lub zostanie zrecyklingowane. Świat, pełen całkiem nowych rzeczy, dawno o tobie zapomni, tak jak ty nie pamiętasz dziś swoich pradziadków i prababć... Może jedynie cenna zastawa stołowa przeżyje swojego właściciela, o ile trafi do muzeum... Jedyne, co nam dane, to dzień dzisiejszy..." .*
I w sumie to cała prawda. Nawet niszczejące mogiły na naszym cmentarzu znikają w zastraszającym tempie. Mało kto pomyśli o tym, by gdzieś na nagrobku zamieścić małą tabliczkę z nazwiskami osób, które kiedyś tu spoczęły. Ślad po tych osobach po prostu znika. Pryska jak bańka mydlana. I tak pewnie kiedyś stanie się i z nami...
Pomyślałam więc, że spróbuje choć kilka z nich ocalić od zapomnienia. Zapisać ich istnienie na kartach mojego aparatu. Przecież ci ludzie byli kiedyś dla kogoś bardzo ważni. Byli rodzicami swoich dzieci i dziećmi swoich rodziców. Kiedyś ktoś z ogromnym żalem rozstawał się z nimi. Płakał nad ich utratą, tęsknił. Kiedyś czyjeś serce pękło, gdy ich zabrakło.
Dla wielu jest już za późno. Zapomniane i zaniedbane niszczeją pomiędzy nowymi marmurowymi mogiłami. Ale są też takie, na których można odczytać dawno wyryte słowa. Które choć zapomniane jeszcze dostały swoją szansę. I tkwią w dawnym miejscu jak strażnicy historii. Czasów, które już dawno minęły i już nie wrócą...
"Staniesz się napisem na nagrobku, zatartym przez czas."* - czytam w znalezionym w sieci tekście i myślę sobie, że to i tak dużo. Bo nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Są i tacy ludzie, którzy po prostu zniknęli, jakby ich nigdy nie było...
* fragmenty pochodzą ze strony styl.fm - "Zastanawiałeś się, co po tobie zostanie za 100 lat? Wszyscy twoi bliscy będą już w grobach..."