"Gdzie miłość dojrzewa" to intymna opowieść o relacji mojej mamy z Wojtkiem – 67-letniej kobiety, która każdego dnia na nowo odkrywa uroki macierzyństwa, wychowując 8-letniego prawnuka. Obserwując, jak buduje z nim więź, próbuje odtworzyć w pamięci sytuacje z mojego własnego dzieciństwa. Przypominam sobie, jak mama się wtedy mną opiekowała, i w ten sposób nieświadomie porównuje dawne metody wychowawcze z dzisiejszymi, dostrzegając jak z biegiem lat zmienia się podejście do rodzicielstwa.
Zdjęcia dokumentują te cenne momenty – gesty, spojrzenia, codzienne rytuały, które przypominają o głęboko zakorzenionych tradycjach, ale też pokazują, jak zmieniają się czasy. Ja nie miałam możliwości zatrzymać tych chwil na zdjęciach. Poza fotografią z chrztu Świętego nie mam żadnych pamiątek z mamą, gdy byłam dzieckiem. Ale obserwowanie tej relacji staje się dla mnie osobistą podróżą w czasie. Każdy kadr oddaje historię miłości, tęsknoty za dawnym ciepłem oraz radość odkrywania nowego wymiaru rodzinnych relacji.
Opowiedziana przeze mnie historia to unikalny, wzruszający dialog między przeszłością, a teraźniejszością.




W: Na informatyce rysowaliśmy, gdzie byliśmy w czasie ferii
B: A co ty narysowałeś?
W: Narysowałem piernik dla sąsiadki i wieże.
B: Aha! Akurat! Ja już wierze, że on narysował wieże... mhm...
W: No tak! No przecież mam tam specjalne rzeczy do oszukiwania! I wkleiłem! Piernik też wkleiłem!


W: Nie dałaś mi kubka żeby wypłukać pastę.
B: To trzeba było wziąć ręką... Taką łódeczkę z dłoni zrobić.
W: Nie zrobiłem, ale i tak sobie poradziłem.
B: A jak?
W: Zmoczyłem rękę i sobie wytarłem język. A potem resztę piany połknąłem.
B: Oj to nie dobrze... powinieneś wypluć. To przecież nie smaczne.
W: Nie... dobre było. Już gorsze rzeczy jadłem. Na przykład tą wędlinę co była na śniadanie...
B: To trzeba było wziąć ręką... Taką łódeczkę z dłoni zrobić.
W: Nie zrobiłem, ale i tak sobie poradziłem.
B: A jak?
W: Zmoczyłem rękę i sobie wytarłem język. A potem resztę piany połknąłem.
B: Oj to nie dobrze... powinieneś wypluć. To przecież nie smaczne.
W: Nie... dobre było. Już gorsze rzeczy jadłem. Na przykład tą wędlinę co była na śniadanie...



B: Oprowadzili mnie po mieszkaniu. Fajnie tam mają. Ale od razu pokazywali wszystkie niedociągnięcia. Gdyby nie to, nawet bym ich nie zauważyła. Podobno Agnieszka tak specjalnie żeby się od razu wytłumaczyć, dlaczego tak jest. A co ja nie wiem jak to jest? Jedno się remontuje to drugie sie sypie...
W Ale babcia! Każdy myśli, że jesteś potworem!





Ja: Co tam u was?
B: A daj spokój. Ja już nie mam siły. Ta szkoła mnie wykończy.
Ja: Co sie stało?
B: No przecież Wojtek nie umie zrobić równego kółka. Pani zadała w pracy domowej napisać całą linijkę cyferki 9. No to wiesz jak wygląda dziewiątka... kółeczko i taki haczyk. A u Wojtka to ja nie wiem jak to wygląda. Jedno tak. Inne inaczej. Ciężko mu dociągnąć tym ołówkiem od jednej linijki do drugiej. Nawet po śladzie nie potrafi poprawić. Już mu tyle naścierałam, że zaraz w kartce dziura będzie, a on i tak dalej takie koślawce stawia, no...



B: I mówiła wam pani co dalej?
W: Tak, najpierw będzie to, a później przejdzie boczek sztandarowy?
B: Cooo? Chyba poczet sztandarowy.
W: Nie! Pani powiedziała, że boczek!


B: I znowu biegasz, i znowu leżysz. Bo ty nie umiesz chodzić jak inni tylko wiecznie biegasz!
W: No... przepraszam...! Ale to ja na tym cierpię, a nie ty!
W: No... przepraszam...! Ale to ja na tym cierpię, a nie ty!





JA: To o której będziesz?
M: Nie wiem. Najpierw Wojtek musi zrobić pracę domową, którą miał zrobić wczoraj... ale wiesz. On dłutem kuje w tym zeszycie wiec jeszcze mu się trochę zejdzie...





W: Babcia mówi że ja jestem gruby i że mam mięsko ale to nie prawda, popatrz!
B: Ale ty wciągasz brzuch
W: Nie!
(Przestaje wciągać brzuch)
W: A teraz zobacz, mam brzuch!




W: A wiesz, że babcia kocha mnie najbardziej ze wszystkich?
Ja: Naprawdę?
W: Nooo... powiedziała, że kocha mnie najbardziej. Nawet bardziej niż ciebie ciocia. I bardziej niż Alicję i Natalkę!
Ja: Super. Tak powinno być.
W: No właśnie! Bo ja jestem jej!