
Dwa plecaki.
Dwa obrazy.
Dwie wersje tej samej codzienności — jednej osoby, tego samego życia.
Na pierwszym zdjęciu plecak wyładowany po brzegi. Ciężki od oczekiwań, poleceń i cudzych potrzeb. zajmij się tym, ogarnij, pomóż, nie marudź, bądź grzeczna, uśmiechaj się!
Dźwigasz to wszystko — dzień po dniu.
A obok kwiaty... żonkile. Niby piękne. Ale jeśli się przyjrzysz — są zwiędłe. Jak relacje, które opierają się tylko na tym, co z siebie dajesz. Tymczasem nic innego się nie zmienia. Nadal świeci słońce, jakby nic się nie działo.
Bo świat się nie zatrzymuje. Tylko Ty coraz bardziej uginasz się pod tym ciężarem.

Drugie zdjęcie. Ten sam kadr, ale inna historia.
Plecak jest pusty.
pomyśl o sobie!
Kwiaty zniknęły. W wazonie zostało miejsce — przestrzeń na coś nowego. Coś prawdziwego.
I wtedy dociera do Ciebie coś ważnego: kiedy przestajesz nieść ciężary, które nigdy nie były Twoje, świat się nie kończy. Słońce nadal świeci. Obraz nadal wisi. Tylko Tobie jest lżej. A te zwiędłe żonkile, które tworzyły iluzję piękna — zniknęły razem z ludźmi, którzy żyli z tego, że się poświęcasz.
I wreszcie masz miejsce, żeby oddychać.
Dla siebie.
Z lekkością.
Z odwagą.