Oj, jak dawno nie byłam już na takiej imprezie. Odzwyczaiłam się. Kiedyś jeździliśmy i do Czerska, i do Muzeum Wsi Radomskiej. Podobały nam się te wszystkie inscenizacje, przebrania, atmosfera. Nawet te tłumy i ogólny zgiełk nie psuł nam humoru. Ale dziś, wolimy jednak spokojniejsze rozrywki. Uwielbiam przenosić się w tamte czasy. Lubię patrzeć na poprzebieranych ludzi, podziwiać ich rękodzieło i pasję do tego co robią. Ale te wszystkie imprezy zrobiły się chyba zbyt popularne i zbyt komercyjne. Jak dla mnie za dużo zamieszania. No... ale tak od czasu do czasu... czemu nie?
Do Warki przyjechaliśmy właściwie z innego powodu. Nie zatęskniłam jeszcze za taką imprezą. Po prostu Alicja zdecydowała się w jednej z nich wziąć czynny udział. Ktoś w szkole rzucił hasło o wolontariacie. A mojemu dziecku nie trzeba dwa razy powtarzać. Tym bardziej, że w towarzystwie tego słowa padło jeszcze kilka zachęcających w stylu - muzeum, stroje z epoki, przebieranie. I tak moja siedemnastolatka powiedziała - wchodzę w to! I weszła. Razem z przyjaciółką Zuzią. A my tradycyjnie postanowiliśmy ją w tym wspierać. 
7 lipca trafiliśmy więc do Warki. W tutejszym muzeum nigdy nie byłam. Ale park otaczający budynek znam już chyba na pamięć. I bardzo go lubię. Cieszyłam sie więc na spacer ścieżką przyrodniczą. Na krótki relaks nad rzeką. Miało być leniwie. Nie przewidziałam jednak pogody, która postanowiła trochę po kaprysić. Było niemiłosiernie duszno. Każdy ruch sprawiał, że wręcz ociekałam potem. W mgnieniu oka straciłam ochotę na spacery. A gdy jeszcze dwa razy siarczyście lunęło - marzyłam tylko o tym, żeby  jechać już do domu. Nie pisnęłam jednak słówka, wiedząc po co to jesteśmy. Alicja była wniebowzięta. Uśmiech nie schodził jej z buzi. Widziałam, że bawi sie cudownie, że to dla niej miła odmiana i że jest z siebie zadowolona. A to u mojej starszej córki rzadki widok. Więc zaciskałam zęby, nudziłam się niemiłosiernie... i tkwiłam tam kolejnych kilka godzin... Nie narzekam. Nie było najgorzej. Była spacer w deszczu po Warce, zimne piwko 0% i fajna muzyka jakiegoś lokalnego zespołu - Grzeczne Chłopaki - o ile dobrze zapamiętałam. Pewnie bawiłabym sie lepiej, gdyby nie zmęczenie, bo dzień wcześniej tez dużo się działo. Ale to nic. Warto było. Kto wie? Może za rok powtórka?
ps. Na paradzie jakieś dziecko nazwało Alicję "złotą księżniczką" i tak już zostało ;)

Zobacz więcej

Back to Top