Czasem udaje mi się wykraść trochę czasu dla siebie. Takiego bez dzieci i męża. Bez obowiązków i ciągłego patrzenia na zegarek. I choć czuję się wtedy jak złodziejaszek... nie żałuję ani trochę. Bo takie chwile są potrzebne każdemu. Czasem, żeby pobyć trochę sam ze sobą. Czasem, by spędzić czas z kimś zupełnie innym. Czasem robiąc coś nadzwyczajnego innym razem nie robiąc dosłownie nic. Bo tak naprawdę nie ważne jak i z kim spędzimy ten ukradziony czas. Ważne by go mieć. Dać sobie czas na oddech i pozwolić by inni również mogli odetchnąć od ciebie. 
I tak nasze dzieci mają przyjaciół, mężowie kumpli lub "męskie sprawy", a my mamy ten swój ukradziony kawałek czasu, by robić to co sprawia nam przyjemność. U mnie wszystko zależy od tego, ile tego czasu udaje mi się zdobyć. Są dni kiedy znikam w łazience, żeby odprężyć się w kąpieli, innym razem na balkonie z książką. Lubię też wcześniej położyć się wieczorem włączając po cichu ulubioną muzykę. Gdy ukradnę czas skoro świt - uciekam na spacer. Wieczorem siadam do komputera i włączam Netflix. Ale najbardziej lubię kraść sobie prawie cały dzień. Wtedy najczęściej umawiam się z kimś na spotkanie i spędzam cudowny czas poza domem. Rozmawiam, śmieję się, spaceruję, piję kawę w kawiarni lub zajadam się czymś pysznym. Robię zdjęcia i karmię się sztuką w galeriach lub muzeach. To najpiękniejsze i najlepiej spożytkowane ukradzione momenty. Pozostaje mi po nim ogrom energii i dobrego humoru. A także mnóstwo wspomnień oraz... cudowne znajomości, bez których nasze życie byłoby puste...

Zobacz więcej

Back to Top